-
Prócz retro pasji, jestem także śnicielem, jestem wciąż poszukującym swojej duchowości, swojej drogi. Chciałbym jej nigdy nie znaleźć. Chcę iść i doświadczać. Aż do końca mojego pobytu w tym wymiarze. Mam sporo wizji podczas snów, zdarzają się także w trakcie medytacji. Skoro to nasze miejsce do dzielenia się tym czego szukamy w materialnym świecie, drobinek Ducha, innych wymiarów. Sensu tego po co jesteśmy. Idziemy ścieżką w której czujemy się bezpiecznie, czasami celowo schodzimy z niej, żeby nie zgubić sensu tego, dlaczego idziemy. Schodzimy, żebyśmy wiedzieli jak wrócić. Tak ja to czuję. To jedna z moich wizji. Skoro to właśnie takie miejsce… to podzielę się jednym z doświadzeń. Połączenia wizji przy bębnie z późniejszym snem.
Szukam Feniksa. Szukam odrodzenia. Podczas podróży z bębnem chciałem wniknąć w swoje serce. Wizja mnie trochę przestraszyła. Zobaczyłem siebie jako posąg z węgla. Wspinałem się na siebie, byłem bardzo malutki. Otworzyłem bramę w klatce piersiowej posągu. Wysypały się węże, robaki i mnóstwo popiołu. Wszedłem do środka. Szukałem światła. Zobaczyłem je w dziurze. Wskoczyłem. Długo leciałem. Wpadłem do czegoś gęstego. Zanurkowałem i zobaczyłem światło. Mnóstwo żółtego światła (jeśli taki kolor, to musi, że Słońce :). Podziękowałem Duchom i mojemu Przewodnikowi. Gdy kładłem się spać, znów zalało mnie światło pod zamkniętymi powiekami. W końcu ktoś powiedział – Śpij już.
A teraz sen.
Byłem na swoim starym podwórku, przy rodzinnym domu. Wszędzie była woda. Czysta, ciepła. Była tam kobieta z dzieckiem. Moim dzieckiem. Bawiliśmy się wkładając do wody jakąś glinę, która zamieniała się w kolory. Woda mieniła się tęczą. Pływaliśmy w tęczy. Bardzo dobry sen. Tak to czuję.
